Pierwszy wpis – pierwszy taniec

Jako stały bywalec przeróżnych imprez tanecznych – począwszy od klubów, wesel czy typowych imprez latino (bachata, salsa, kizomba), chciałbym się podzielić moimi spostrzeżeniami na temat różnic i jak się to wszystko ma w kontekście tanecznym i dlaczego wolę imprezy bachatowo-salsowe od zwykłych imprez w klubie. Więc zaczynamy….

II klasa podstawówki. Jak się nie mylę to miałem wtedy 9 lat. Moja pierwsza impreza szkolna! Przed imprezą zapewne wypiłem z kolegami po jednej oranżadzie na odwagę i rozluźnienie:P  Ładnie przystrojona sala, wróżby z woskiem ( dyskoteka klasowa z okazji Andrzejek) i wieża na kasety. Jak ktoś pamięta dyskoteki szkolne/klasowe to można było je podzielić na dwie zasadnicze części. Część do tańczenia solo i część do przytulanek. Na imprezie też była ONA – Alicja. Dziewczyna z mojej klasy w której się totalnie zauroczyłem. Muzyka nabiera innego tempa, zaczynają się przytulanki. Więc jako 8 letni młody chłopak, nie mający zbytniego doświadczenia w relacjach damsko-męskich i z lekko drżącymi nogami podchodzę do NIEJ i proszę ją do tańca….A ONA odmawia. Powoli się wycofuję i wychodzę ze szkolnej sali. Siadam w kącie na korytarzu i zaczynam płakać.

Już mi przeszła ochota na jakiekolwiek tańce w tamtym dniu. Taki początek mojej drogi tanecznej:P W późniejszym okresie gimnazjum dyskoteki szkolne odbywały się już w większym gronie na sali gimnastycznej. Jako że chodziłem do naprawdę dużego gimnazjum – w jednym roczniku było aż 9 klas po 30 osób, wiec impreza była naprawdę pokaźnych rozmiarów. Przeważnie przed dyskoteką szkolną spotykaliśmy się i potajemnie w krzakach wypijaliśmy jedno zakazane i z trudem zdobyte piwo. Bardziej szpanerscy i wyuzdani kumple wypijali dwa. Sodoma i gomora! Po dość mocno zakrapianym wstępie wchodziliśmy na salę.  Sala podzielona na dwie części. Na uczniów tańczących i na podpierający ściany. Oczywiście należałem to tych pierwszych, bo zawsze lubiłem tańczyć, chociaż zapewne wyglądało to wtedy jak tuptanie kapusty:P I czekało się na tak zwane przytulanki. Ile było radości jak dziewczyna zgodziła się z Tobą zatańczyć:)

A jak wygląda taniec w takich miejscach? Skupiam się bardziej na tańcu socjalnym w parach, bo każdy tańczy tak jak umie - trochę lepiej trochę gorzej:)

Po wielu doświadczeniach idąc na imprezę klubową nie zakładam już, że się wytańczę w parze. Mam przeczucie, że w mentalności polskich kobiet poproszenie dziewczyny w klubie do tańca równa się podryw. Więc albo się podobasz dziewczynie i z Tobą zatańczy, albo ucieknie na drugi koniec parkietu, wyśmieje Cię z koleżanką i szyderczo na ciebie popatrzy, że miałeś czelność podejść:P Nawet jak na parkiecie dj puści muzykę typu rock and roll, latino albo inną do tańca w parach to trudno o chętna partnerkę:( Nie wiem skąd to się bierze, ale z opowieści moich rodziców o ich potańcówkach to im zazdroszczę. Wtedy szło się na imprezę i normalnie tańczyło w parach, nie było to nic nadzwyczajnego. Takie jakby wesele:) Może to przez zmianę charakteru muzyki na muzykę klubową, która raczej nie służy integracji w tańcu? Każdy tańczy oddzielnie – jak samotna wyspa. Dziewczyny patrzą na mężczyzn ( przeważnie ustawiając się charakterystyczne kółeczko) i czekając na swojego „księcia”. Czasami zdarzy się odważny śmiałek który wkroczy do rytualnego środka kółeczka, ale po 10 sekundach ochota na taniec mu przechodzi. Swoją drogą Panie nawet nie wiecie ile kosztuje normalnego faceta poproszenie dziewczyny do tańca :). Drugą sprawą jest uśmiech… A raczej jego brak. Patrząc na tańczące kobiety mam wrażenie że połowa albo większość jest tutaj za karę. Zero uśmiechu i radości na twarzy. W takich miejscach brakuję mi pozytywnej energii, którą wytwarzają sami tancerze.

A jak wyglądają imprezy latino?

Porównując imprezy w klubach z imprezami z tańców socjalnych (bachata, kizomba, salsa, tango itp) jest bardzo wielka różnica:) Poniekąd istnieje niezapisana reguła, że tańca się nie odmawia. Jeśli partner wygląda schludnie, prosi w kulturalny sposób do tańca to istnieje bardzo mała szansa że partnerka Ci odmówi . I to własnie kocham w bachatowych imprezach:) Mogę zatańczyć z jakąkolwiek partnerką i cieszyć się z tańca. A nie przejmować się czy się podobam partnerce, czy w dobry sposób poprosiłem ją do tańca czy jej chomik nie jest czasem chory i przez to ma zły dzień :P. Oczywiście zdarzają się wyjątki, że dziewczyna Ci odmówi, ale to sporadyczne sytuacje. Drugą niezapisaną reguła w tańcach socjalnych jest nieprzekraczanie granic. Dobry tancerz cechuję się duża empatią i wrażliwości na drugą osobę, więc tańczy tak żeby nie przekroczyć strefy komfortu partnerki. Są partnerki, które nie chcą tańczyć zbyt blisko albo unikają kontaktu podczas tańca i ja to rozumiem i respektuję:) . Kolejną różnicą miedzy imprezami w klubach a na imprezach bachatowych jest ilość wypijanego alkoholu. Środowisko tańców socjalnych nastawione jest bardziej na taniec dlatego w czasie imprezy większość wypija symboliczne ilości alkoholu. Jako uczestnik licznych wyjazdów na obozy i warsztaty muszę przyznać że bardzo mi się to podoba. Oczywiście przez imprezą wypijemy sobie co nieco, ale w bardzo przystępnych i racjonalnych porcjach. Nie prowadzę (partnerki) po zbyt dużej ilości alkoholu:P . Kolejnym plusem miedzy imprezami bachatowymi a klubowymi jest to, że ucząc się bachaty albo innego stylu tanecznego jesteś w stanie porozumieć się z partnerką w tańcu. Znacie ten sam „język” i dlatego łatwiej wam wejść na wyższą płaszczyznę komunikacji.:)

Podsumowując. Od dłuższego czasu chodzę tylko na imprezy z muzyką latino, bo wiem że się wytańczę, poznam ciekawe osoby i miło spędzę czas. Ostatnio miałem już wchodzić do normalnego klubu ze znajomą, ale stwierdziłem, że to już nie dla mnie…

Napisz komentarz
DO GÓRY